Wszyscy są zainteresowani sposobem, w jaki komunikuje się ISIS – zarówno ogólnie jak i w kwestii koordynowania brutalnych ataków.
Ataki w Paryżu wywołały kolejną debatę wokół równowagi między prywatnością a bezpieczeństwem związanym z szyfrowaniem wiadomości bez backdooru (wyjścia awaryjnego) dla służb bezpieczeństwa.
Istnieje jednak mniej skomplikowane rozwiązanie zarówno problemu propagandy w sieci jak i utajnionej komunikacji: Wyłączyć ich z gry!
Takie podejście przypadło do gustu Joe Bartonowi, republikaninowi z Texas, podczas wtorkowego posiedzenia komisji ds. wykorzystania energii w gospodarstwach domowych i przemyśle. Według informacji magazynu Hill Barton spytał Federalną Komisję Łączności „Czy jest coś, co możemy zrobić w świetle obecnego prawa by zamknąć te strony internetowe?” Zdając sobie jednak sprawę z praktycznych ograniczeń tego planu dodał „wiem, że one wyrastają jak chwasty”. Dopiero później przytłoczyły go kwestie związane z Pierwszą Poprawką (do Konstytucji Stanów Zjednoczonych).
Według Washington Post, Barton wydał oświadczenie, w którym wyjaśnił, iż „w żaden sposób nie sugerował zamknięcia dostępu do Internetu”. Dodał przy tym „Jestem świadomy prywatności i wpływu Pierwszej Poprawki na kwestie dostępu do Internetu.” Przewodniczący Komisji, Tom Wheeler, potwierdził również, że agencja nie ma możliwości zamykania stron internetowych.

Jak zauważyli użytkownicy forum Hacker News, „ISIS używa tej samej infrastruktury, co niewinni ludzie w wielu krajach. Nie siedzą odizolowani w swoich jaskiniach używając własnej infrastruktury.”
Co więcej, próba cenzury pewnej grupy ludzi potępianej za pogwałcenie praw człowieka (również poprzez cenzurę) byłaby ideologicznie niepoprawna. Szybkie rozwiązania są kuszące, aczkolwiek nie zawsze są tak proste, na jakie wyglądają.
źródło: www.businessinsider.com